„Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron żaden beton”
Te słowa Jonasza Kofty wydają się być obecnie bardziej prawdziwe, niż jeszcze kilka miesięcy temu. W ciągu niewyobrażalnie krótkiego czasu świat, który znaliśmy, zastygł, by zmienić się i dostosować do nowej rzeczywistości. Jak woda wypełniająca kształt naczynia.
Wielu z nas po raz pierwszy w życiu (i to z dnia na dzień) zaczęło pracować zdalnie, a nasze dzieci przeszły przyspieszony kurs szkoły (lub też przedszkola!) na odległość. Plany urlopowe uległy wymuszonej modyfikacji – miały być cykady na Cykladach, a były komary w Komarowie.
Odcięci od tego, co uznawaliśmy za stałe i niezmienne, podczas przedłużającego się czasu w domu, bez możliwości wyjścia (zamknięte lasy...) ponownie zaczęliśmy doceniać to, czego na codzień nie dostrzegaliśmy. Natura, spokój, śpiew ptaków, własna przestrzeń... dobrem wyższego rzędu i marzeniem wielu z nas stał się kawałek własnej zielonej przestrzeni. Choćby wielkości pudełka po butach, ale jedyny w swoim rodzaju - ciasny, ale własny.
Dlatego też nawet najmniejszy skrawek terenu stał się oazą odpoczynku i dał możliwość oderwania się od rzeczywistości. Tutaj nikt nie może nam zabronić korzystania ze świeżego powietrza, nie straszne nam wszelkie zakazy i regulacje. Bezpieczni w ogrodzie, niczym w niezdobytej twierdzy, możemy relaksować się po swojemu. My garden is my castle, parafrazując angielskie powiedzenie.
Jako mama dwóch urwisów, którzy swoją energią mogliby obdarować 2 drużyny piłkarskie (z zawodnikami rezerwowymi, trenerami... i personelem pomocniczym włącznie!) szczerze współczuję tortur, jakie musieli przeżywać Ci rodzice, którzy nie mieli możliwości „wybiegania” swoich pociech we własnym bezpiecznym miejscu.
Nikt tak jak oni, nie jest w stanie docenić możliwości oferowanych przez ogród. Ten staje się wtedy wybawieniem, pozwalając najmłodszym na spożytkowanie swojej energii, bez szkody dla sąsiadów i pozostałych domowników. Nawet niewielki kawałek zieleni może być oknem na świat i dodatkowym pokojem do zabawy.
Nie wiem co przyniosą kolejne miesiące. W chwili gdy piszę te słowa za oknem mróz i śnieg, media codziennie przynoszą mało krzepiące informacje, a zmęczenie sytuacją, której wszyscy jesteśmy niechcianymi uczestnikami osiąga stratosferyczne poziomy. Płomykiem nadziei jest dla mnie myśl, że wszystko ma swój początek i koniec.
Że „nic nie może przecież wiecznie trwać”, że po nocy, choćby tej polarnej, zawsze przychodzi dzień.
Spoglądam z wiarą w przyszłość. Wiosna jest coraz bliżej, natura obudzi się do życia. A my? Być może na stałe zmienimy nawyki i więcej czasu będziemy spędzać w naszych ogrodach, wrócimy do natury? Będziemy już zawsze doceniać ulotność chwil i cieszyć się tym konkretnym momentem? Tym co teraz i dziś, by nie odkładać życia na jutro?
Tego życzę sobie i Wam w 2021 roku.
A.